LUKNIJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
-Brooklyn Lorey Collins-obudził mnie ryk mojego taty. Oj, zaczął od mojego drugiego imienia.. Będzie słabo..
Strurlałam sie z mojego wygodnego łóżeczka i zakładając miękkie kapciuszki wyszłam z pokoju. Schodek jeden, schodek drugi jeszcze sześć i będę na dole. Tylko nie spaść.
Gdy już bezpiecznie zeszłam na sam dół, skręciłam do salonu gdzie czekał na mnie (wkurzony, w nawiasie mówiąc) ojciec.
-Cześć tatko-zaszczebiotałam.
-Nie tatkuj mi tutaj Lorey! Chce wiedzieć dlaczego jesteś w domu jeżeli twoje lekcje zaczęły się już godzine i pół temu?!-krzyknął.
Mój tata to nawet przystojny jest, ciekawe dlaczego nie ma żadnej kobiety... ale zaraz, może ją ma ale boi mi się o tym powiedzieć? Ciekawe czy ja będę bała jak będę mu przedstawiać swojego chłopaka.. Ale zaaaaaraz, On coś do mnie mówił! Trzeba odpowiedzieć!
-Nie wiem-odrzekłam razem z moim brzuchem który domagał się jedzenia- O! Widzisz? Bobteż nie wie! Bob potrzebuje jedzenia!-wstałam z kanapy i zaczęłam iść w strone kuchni.
-Kto to Bob?-tata był wyraźnie zdziwiony, a ja zadowolona że udało mi sie zmienić temat.
-Bob to mój brzuch! A ty nigdy nie nazywałeś swojego wieeeeeeelkiego brzucha?-zapytałam gryząc jabłko- znaczy ten! Nie mówie że gruby jesteś ale zasadą "najpierw masa, później rzeźba" to ty sie napewno kierujesz.. -podeszłam do niego i dokończyłam:
-Ale to później musi nastąpić-poklepałam go po ramieniu i pobiegłam do swojego pokoju.
~*~
-Wychodze!-krzyknęłam. Naciągnęłam na głowe full capa z napisem "$WAG" i wyszłam z domu.
Pomimo tego że na uszykowanie miałam 30 minut nie wyglądam jakoś źle. Wcisnęłam na siebie czarną bluze bez nadruku i getry w panterke, na nogi wcisnęłam czarne krótkie Conversy i ruszyłam w (nieciekawy bo do szkoły) świat.
Drep, drep,drep,drep. Szyba.
Rozejrzałam się dookoła by zobaczyć czy nikt nie zobaczył mojego bliskiego zajścia z szybą i usłyszałam śmiech. Śmiech Mike.
-Nie śmiej sie ze mnie-krzyknęłam i tupnęłam nogą co jeszcze bardziej rozbawiło mojego przyjaciela.
-Nooo przestań! Nooo!-podbiegłam do niego i zaczęłam go ciągnąć za skórzaną kurtkę.
-A dlaczego miał bym przestać?-złapał mnie za ramiona żebym na niego nie skakała.
-Bo sie kochamy? I nie powinienneś się śmiać ze mnie!-przytuliłam go do siebie i zaczęłam udawać że płacze.
-No, dobra już nie udawaj.. nie będę śmiać-powiedział głaszcząc mnie po głowie.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie..-przytuliłam się do niego jeszcze bardziej, tak że moja głowa znajdowała się pod jego pachą. Byłam ciekawa co jeszcze wczoraj robiłam..
-Jeżeli chodzi Ci o to czy Cie kocham uczuciowo to jak najbardziej, a jeżeli chodzi Ci o to czy my sie kochaliśmy wczoraj to nie-powiedział a mi kamień z serca spadł.
-Jejku, to dobrze..-westchnęłam-znaczy nie że ten.. no wiesz.. że bym nie chciała..-dodałam bez namysłu.
-A chciała byś?-spojrzałam na niego a na jego twarzy pojawił się łobuzierski uśmiech. Jak ja uwielbiam jak on sie uśmiecha..
-Mhm-mruknęłam po czym spaliłam buraka.
-A.. jak bardzo chcesz?-zaśmiał sie.
Co ja mam mu odpowiedzieć? Nie to że mam chcice ale chce stracić swoje dziewictwo z osobą do której mam zaufanie i którą kocham. A taką osobą jest Mike.
-Ojeeeeej, jaka słodzizna!-krzyknęła Kels a gdy sie odwróciłam Lucy zrobiła nam zdjęcie.Wtuliłam sie spowrotem w Mika. Chłopak nachylił sie nad moim uchem i szepną do niego:
-One nie muszą wiedzieć.. nic nie pamiętają.. a ja i tak Cię kocham..-powiedział tylko do mnie po czym ucałował mój płatek ucha.
~*~
- Ej laski bo Mike zabiera nas dziś w jakieś tajemnicze miejsce - zaczęłam, gdy wyszłyśmy ze szkoły.
- Co to za miejsce? - spytała Lucy. *Faceplam*
- A mówią ci coś słowa 'tajemnicze miejsce'? - brunetka prychnęła pod nosem, co zignorowałam. Sięgnęłam do torby po okulary przeciwsłoneczne i założyłam je na nos, po czym wyprzedziłam dziewczyny, by rozglądnąć się za znajomym samochodem. No gdzie on.. uhmm.. jest! Odkręciłam się i prawie bym zderzyła się z Kelsey.
- Mogłabyś uważać? - spytałam przeczesując dłonią włosy.
- A ty przestać gwiazdorzyć?! Wiesz, że nie jesteś najważniejsza na tym świecie?! - krzyknęła Kels, co przykuło uwagę niektórych znajomych.
- To, że twój ojciec jest bogaty nie znaczy, że będziesz nami rządzić - wtrąciła Lucy, na co wywróciłam oczami. Takie pogawędki to norma.
- No sorka dziewczyny, a teraz lecę bo Mike czeka - nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ruszyłam w kierunku audi.
- Jak coś to się zdzwonimy! - rzuciłam i wskoczyłam do samochodu, rzucając przy tym trobę na tylnie siedzenia.
- Hej - mruknęłam, po czym zapięłam pasy.
- Cześć. To co jedziemy?
- Jasne - odparłam, a szatyn z piskiem opon opuścił teren szkoły.
-Jebany korek -mruknęłam spoglądając w lusterko.
-Nie bulwersuj sie- powiedział Mike przez co wyjechałam błyszczykiem za kontur moich ust.
-Mam sie nie bulwersować? Jak przeszkadza Ci to co mówie to moge wysiąść i wracać do domu na pieszo-stwierdziłam po czym wysiadłam z audicy. Ruszyłam w strone domu nie odrwacając się w strone chłopaka który nawoływał z samochodu bym wróciła.
-Lorey, prosze.. wrócisz do samochodu?-spytał na co pokazałam mu środkowy palec.
-Jezu, jeszcze troszeczke, 100metrów i będę w domu..-powiedziałam sama do siebie, zupełnie jak GPS.
Wyszłam zza rogu i moje oczy na moje nieszczęście zobaczyły Mika opierającego sie o swoje auto..
-A ty tu po co ?-zapytałam podchodząc do niego.
-Ponieważ, wiem że źle Ci z tym że wyszłaś z mojego samochodu-stwierdził. Wyśmiałam go.
-Oj no przestań..-powiedział po czym przyciągnął mnie do siebie- prosze?
Odwróciłam głowe w prawo nie ustępując. Chłopak złapał mój podbrudek i delikatnie odwrócił go w swoją strone.
-Lorey, popatrz na mnie.. przecież wiesz że uwielbiam jak sie bulwersujesz, jak udajesz tą pieprzoną gwiazde myślącą tylko o sobie, jak na mnie krzyczysz a później całujesz..
-Fajnie, coś jeszcze?-burknęłam. Nie powiem że mu nie wybaczam bo już to zrobiłam ale nie w 100% i mam cichą nadzieje że tak zostanie dopóki mnie nie pocałuje. Jejku, jak ten chłopak na mnie głupio działa.
Mike uśmiechnął się łobuziersko-tak jak najbardziej lubie- i położył dłonie na mojej pupie.
-Wiem że mnie uwielbiasz-szepnęłam po czym poczułam delikatne wargi Mika na moich.
Droczyłam sie z nim dając mu pojedyńcze buziaki. Wkurzyło go to a poznałam to po tym że moje pośladki nagle zapiekły, moje usta otworzyły się do pisku co Mike sprytnie wykorzystał wsadzając swój megaśny jęzor do mojej buzi.
Nie to żeby mi to nie pasowało..
Odwzajemniłam pocałunek przysuwając się bliżej niego.
-Ojej, jakie słodziutkie.. uwaga bo zaraz zwymiotuje!-usłyszałam. Oderwałam sie od Mika po czym spojrzałam w strone usłyszanego głosu.
-Bieber.. a Ciebie kto tu zapraszał? Wogóle kto interesuje się tym że będzisz wymiotować.. nie musisz informować wszystkich o tym co robi takie gówno jak ty-powiedziałam odwracając się do niego tak że teraz moim lewym ramieniem opierałam sie o klatkę piersiową Mika.
- Och, dobrze, że inni ludzie interesują się takim beztalenciem jak ty! - odparł sarkastycznie, na co posłałam mu jedno z moich morderczych spojrzeń. - Co zrobiłaś, żeby zwrócił na ciebie uwagę? Ile mu zapłaciłaś, hm? A może się sprzedałaś? Co jest bardzo prawdopodobne..
-Jeszcze jedno słowo a ci przypierdole!-krzyknął Mike. Położyłam dłoń na jego piersi na znak że sobie poradze.
-I co ? Twój chłoptaś Cie nie obroni?-zadrwił Justin.
-Po pierwsze to nie mój chłopak i nie będę ci się tłumaczyć a po drugie wypierdalaj stąd bo nikt cie tu nie zapraszał.
-O! a tu cie zaskocze.. twój tata chce się ze mną spotkać i..
-oh witaj Lorey-podał mi rękę Braun jak pamiętam menedżer tego idioty-chlopcze-przywitał się z Mikem- czy twój tata jest w domu? idziesz z nami na górę?
-Tak Scott tata jest na górze-uśmiechnęłam się po czym dodałam przytulając się do Mike'a - Ja zaraz przyjde do domu tylko pożegnam się z Mikim.
Mężczyzna uśmiechnął się i że zrozumieniem kiwnął głową.
Po chwili odwrócili się i poszli w kierunku wejścia.
-Chyba czegoś nie dokończyliśmy..-szepnęłam do Mike po czym przyciągnęłam go za kurtkę do siebie i przywarłam do jego ust. Jezu jak on świetnie całuje.
-Dlaczego marnujesz się na chłopaków?-zapytałam gdy (niestety) oderwałam się od niego. Chłopak zaśmiał się po czym całując mnie pożegnał się i obiecał że będzie po mnie o 20:30 .
~*~
Ostatni raz spojrzałam w lustro i zobaczyłam swoje odbicie; szare szorty z wysokim stanem do tego biała koszulka nad brzuch zakończona frędzelkami i szare Vansy. Włosy zostawiłam rozpuszczone i wyprostowane.
Zeszłam na dół i niestety wpadłam na tego dupka.
-Uważaj jak chodzisz idioto-burknęłam i obojętnie przeszłam obok niego. Justin tylko prychnął i podążył do salonu. Weszałm do kuchni wziąć jeszcze gumy do żucia i podążyłam do wyjścia.
-Wychodzę! -krzyknęłam na co usłyszałam że mam się wrócić.
-Co znów? -zapytałam wchodząc do pomieszczenia gdzie siedział mój ojciec, Scott i Justin.
-przepraszam was -zwrócił się do nich po czym dodał do mnie - gdzie się wybierasz młoda panno?
-hm, zazwyczaj o tej godzinie wychodzi się na imprezy..
-Lorey jest środek tygodnia!
-Jezu! ale ty jesteś spostrzegawczy!-krzyknęłam i odwrociłam się do wyjścia-nie wrócę późno góra 5 a jeżeli wogóle nie wrócę to znajdziesz mnie na kacu w jakimś szpitalu -stwierdziłam i wyszłam z domu.
~*~
Wysiadłam z czarnej TT-tki Mike i królewskim krokiem ruszyłam w storne jak to nazwał Mike "Da Vinci". -Chłopak po prawej Cie obczaja Lo, stoją we dwójke i oboje to robią-pisnęła Lucy do mojego ucha.
-Lucy, to ja powinnam być szczęśliwa a nie ty-mruknęłam obojętnie na co Mike i Kelsey zaczeli się śmiać.
-Ale sorki Lorey, jeden z nich jest mój..-powiedział Mike i potruchtał w strone dwójki chłopaków.
Spojrzałam na dziewczyny wzrokiem "czy-wy-też-to-słyszałyście" na co dziewczyny przytaknęły. Szybkim lecz dumnym krokiem podeszłyśmy do grupki chłopaków po czym każda z nas się przedstawiła.
-Lorey-powiedziałam całując jak się dowiedziałam policzek Jaya, czynność powtórzyłam z Austinem.
Po kilku minutach rozmowy postanowiliśmy wejść do klubu. Zupełnie nie zrozumiałam tego że na obrzeżach miasta pomiędzy tymi wszystkimi magazynami może być klub. Usiadłam koło baru zamawiając drinka do którego w pakiecie dostałam bardzo przystojnego faceta.
-Lorey-ucałowałam jego polik.
-Bardzo ładne imię słonko.. ja jestem Jame..
-O Lorey znalazłem Cię nareszcie! chodź zatańczyć-usłyszałam Jaya po czym znalazłam się na parkiecie. Nie powiem że mi przeszkadzało jak każda dziewczyna patrzyła jak "wychaczam" najprzystojniejszego faceta w klubie..
-Ej Aus, nie bądź zły jak ci zabiore tego przystojniaka na parkiet.. później przejme ciebie -puściłam mu oczko na co chłopak się zaśmiał. Spędziłam w tym klubie prawie 4 godziny i nie mogę powiedzieć że się świetnie nie bawie bo było by to kłamstwo.. tak samo jak to że wypiłam już kilka drinków.. no może kilkanaście.. zmienię może temat;
Obróciłam się do Mika tyłem przez co po chwili poczułam na biodrach jego dłonie. Kołysałam się na prawo i lewo co powodowało ocieranie się o jego krocze.
-Lorey, to że jestem gejem nie przeszkadza mi w tym aby wziąć cie tu i teraz-mruknął mi do ucha przez co zaczęłam robić to intensywnej. Oczywiście tylko dlatego by go wkurzyć..
W pewnym momencie byliśmy pod ścianą. Opierałam się o ścianę przyciągając do siebie Mika, napierałam na niego ustami przy czym ciągnęłam go za końcówki włosów. Odwróciliśmy się tak że teraz on był oparty o ścianę. Można powiedzieć że prawie pieprzyliśmy się przez ubrania.
-Kiedyś Cie przelece-sapnął Mike na co się zaśmiałam, złapałam go za rękę i poszliśmy do stolika.
-O widzę że te dziwki znów się przyczepiły Jay.. wypierdalć dziewczynki, nie widzicie że on się wami nie interesuje? -powiedziałam do jakichś dwóch pustych blondynek. Tworzywo sztuczne jedynie prychnęło i odeszło.
-cześć Jay - powiedziałam spadając mu na kolanach i biorąc łyka jego piwa.
-Ej! Ja mam pomysł! Zróbmy zakład!-krzyknęła Lucy na co każdy że stolika na nią spojrzał.
-produkuj się dalej siostrzyczko-mruknęła Kelsey popijając alkohol przez czarną słomkę.
-No więc zakład polega na tym że dzielimy się na drużyny dziewczyny z dziewczynami i chłopcy z chłopcami po czym przez 10 minut musimy zebrać na kartkach jak najwięcej numerów telefonu płci przeciwnej i pocałować 3 osoby tej samej płci.. oczywiście każdy z drużyny po 3 i nie można całować się nawzajem-wyjaśniła Lucy.
-A nagrody? -zapytałam.
-Trzy kolejki lizanych shotów- stwierdziła Lucy.
-Ale to takie jak w Projekcie X?-zapytała Kels na co każdy się zaśmiał.
~*~
-10.. 9.. 8.. 7.. 6.. 5.. 4.. 3.. 2.. 1!!-odezwał się DJ przez mikrofon- mam zaszczyt ogłosić że w tym starciu tytanów wygrały dziewczyny!-krzyczał głos z głośników.
-Mówiłam że wygramy -zaśmiałam się do dziewczyn po czym zwróciłam się do chłopaków - panowie .. kasa już uszykowana?
~*~
Cześć.Wróciłam tutaj po 10 dniowej przerwie, za którą Was przepraszam. Bardzo. Niestety dwa dni temu pochowałam jedną z najważniejszych osób dla mnie i jest mi nadal strasznie przykro, próbuję poukładać sobie wszystko i myślę że daje radę. Rozdział 5 to kompletna klapa:) nic jeszcze nie jest napisane XDD Dzisiaj zarywam chyba nockę, może coś skrobnę:))
Mam nadzieje że rozdział się spodobał!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ=ROZDZIAŁY SZYBCIEJ!
Rozdział fajny <3 /@monikapxo
OdpowiedzUsuńjejku ale super *o* czekam na kolejny rozdział, i teraz mnie powiadom pizdo <3
OdpowiedzUsuńGenialny *o* czekam NN <3
OdpowiedzUsuńwow czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńŚwietny *,* Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńCzekam ;)
OdpowiedzUsuńKocham to ! Dawaj następny ;**
OdpowiedzUsuńI like it :) czekam nn ;**
OdpowiedzUsuńSuper *_* Czekam na nn !!! Życze weny :*
OdpowiedzUsuń